🌦️ Czy Deszcz Może Trwać Wiecznie?
23 Listopada 2021, Boroszewo
Czy deszcz może trwać wiecznie?
Moja historia daje nadzieję, że nie.
Na końcu mroku czeka słońce.
Jaśniejsze niż przed nastaniem rozpaczy.
Od czasu depresji wiele się u mnie zmieniło.
Dawny ja, jeżeli czytasz to w alternatywnej czasoprzestrzeni, wiedz że życie jest znowu piękne.
Jesteś tatą, czaisz? Jedyne prawdziwe marzenie jakie zawsze mieliśmy spełniło się 15 Lutego 2021 roku. Hugo (czy to nie najpiękniejsze imię świata?) jest najcudowniejszy. Kochasz go bardziej niż siebie samego. Nie przeszkadza Ci nawet przebieranie kup. Powiem więcej, cieszysz się gdy wyskoczy okazały balas. Śmiejecie się razem w niebogłosy. Najlepsza zabawa? Komando foki i budowanie fortu. Najlepsze chwile razem? Te gdy jesteście we troje. Wszystkie z nich. Nawet te cięższe. Bycie tatą nie jest najprostszą rzeczą świata. Zwłaszcza gdy nie masz kasy i przeżywasz turbulencje zawodowe. Ale pomimo przeciwności losu, jesteś dobrym tatą. Naprawdę dobrym. Możesz być z siebie dumny.
Z Natalią nigdy nie było lepiej. To wciąż Twoja muza, kompan, kochanka i najlepszy przyjaciel. Przeszliście razem tak wiele. Nie wiem kim i czy bylibyśmy gdyby nie ona. To ona wyławiała (i wciąż wyławia) Cię z odmętów Hadesu. To jej uśmiech nadaje koloru najciemniejszym dniom. To jej wsparcie i zrozumienie pozwala Ci podnosić się po wszystkich porażkach. No i najważniejsze - wciąż jest najśmieszniejszą osobą świata. Nawet / zwłaszcza gdy znienacka woła Cię "Pedał" lub stawia zasieki pod MUKĘ. To Twoja druga połowa. Epicka miłość jak w baśniach. Jesteś/my szczęściarzem.
Nigdy nie byłeś w lepszych stosunkach z rodzicami. Przez ostatnie półtora roku mieszkania w Tczewie na tym polu zmieniło się dosłownie wszystko. Oni są dla Ciebie a Ty dla nich. Wzajemnie wypełniacie swoje życia miłością jakiej dawni my nawet nie znaliśmy. Ich wsparcie, bezwarunkowe oddanie Tobie i Twojemu szczęściu jest tym co pozwala Ci żyć. Nie wydaje mi się możliwe by ktoś dostawał tak wiele od swojej mamy i taty. Są najlepsi. Kropka.
Z Michałem podobnie, nigdy nie było lepiej. Obaj zainwestowaliście sporo w tę relację. Opłacało się. Gdzieś zniknęła ta warstwa niechęci i podświadoma rywalizacja która przez lata nie pozwalała wam być naprawdę BRAĆMI. Rozmawiacie szczerzej, więcej, cieplej niż mogłeś kiedyś śnić. Za każdym razem gdy się żegnacie przytulacie się jak niedźwiadki i mówisz mu że go kochasz. Czasem nawet odpowiada!
Wciąż dbasz o babcie. Dzwonisz, odwiedzasz, wysłuchujesz historii i opowiadasz swoje. Choć czasem tak dużo dzieje się w Twoim życiu, zawsze znajdujesz czas by choć trochę umilić im dzień.
Z resztą rodziny także udało Ci się zacieśnić więzi. Od kiedy nie jesteśmy wszechwiedzącym, aroganckim chujkiem bycie częścią rodziny stało się dużo prostsze.
Przyjaciele. Choć w środku depresji miałeś wrażenie, że zostałeś absolutnie sam na świecie, teraz sprawa wygląda zupełnie inaczej. Zacząłeś szczerze rozmawiać o swoich problemach, zwłaszcza z Grześkiem. Nie udajesz już macho, nie próbujesz wchodzić w buty samca alfa. Wszyscy to czują i chętniej spędzają z Tobą czas. Na tym polu dokonała się naprawdę wielka transformacja. Mrok, Twoja przemiana, dystans - to wszystko sprawiło że dzisiaj ludzi wokół Ciebie jest mniej. Lecz ci którzy zostali są Ci bliżsi niż kiedykolwiek.
Teraz coś w co nie uwierzysz. Przez te 3,5 roku zwiedziłeś 4 kontynenty i mieszkałeś w niezliczonej ilości miejsc. Po tym gdy pod koniec 2018 zostawiłeś pracę, a wraz z nią Warszawę staliśmy się prawdziwymi obywatelami świata. Tyle lat minęło Ci na marzeniu o tym by wyściubić nos poza Polskę i udało Ci się brachu. Zjechaliśmy całą Tajlandię i Kambodżę. Pływałeś ze słoniami, paliłeś blanty na rajskich plażach, uprawiałeś seks pośród ruin jednego z 7 cudów świata. Rozkoszowałeś się słońcem i wolnością pijąc drinki z palemką i tańcząc pod gwiazdami. Przeżyłeś nawet wypadek łódką. Mogło skończyć się tragicznie. Podobnie jak zadarcie z najgroźniejszym bozo w Kambodży. Naszczęście z obu tych akcji wyszedłeś bez szwanku, jedynie z dobrą historią do opowiedzenia.
Po powrocie z Tajlandii mieszkałeś u mamy Natalii. Dziwne? Może i tak. Ale co w tej historii takie nie jest ;) To był świetny czas. Prawdziwe zbliżenie do było, nie było, ważnej części Twojej nowej rodziny.
Byłbym zapomniał - ŚLUB! Chłopie, co to była za impreza!!! Najlepszy ślub w historii instytucji małżeństwa. Odwineliście taki numer, że brak mi na to słów. Przysięga przy Boroszewskim jeziorku, tańce do starannie wyselekcjonowanego disco w łunie księżyca, poprawiny które same w sobie przeszłyby do historii. Te 4 czy 5 dni to było istne wariactwo, materiał na film. Choć 3 dni przed weselem umarł Ci dziadek, choć w trakcie imprezy doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu z tatą Natalii, to wciąż był jeden z najlepszych dni Twojego życia. Dzień dla którego warto jest przeżyć piekło które teraz może przechodzisz.
Tajlandia była ledwie rozgrzewką przed tym co miało nastąpić w aktach II i III. Kraków, Amsterdam, Urugwaj, kanapy znajomych, Tczew, Boroszewo, Warszawa w te i z powrotem. Byłeś wszędzie nawet na Madagaskarze! Ale o tym więcej w kolejnych odcinkach...
To co chcę powiedzieć:
Przeszliśmy razem kawał drogi. Ty ją przeszedłeś. Choć dzisiaj może wydawać Ci się że nigdy nie zaznasz już grama szczęścia, że promienie słońca owszem może i zaświecą, ale napewno nie dla Ciebie, wiedz że jesteś w ogromnym błędzie. Przeżyjesz rozkosz o jakiej istnieniu nie mogłeś wiedzieć, piękniejszą nawet od szczytu MDM-owego haju i to bez wspomagaczy. Wypłaczesz łzy szczęścia. Przeżyjesz chwile które na zawsze wyryją się w Twojej pamięci. Poznasz ludzi którzy zmienią to jak patrzysz na świat. Ty sam staniesz się kimś z kogo jesteś naprawdę dumny i kogo, uwaga uwaga, szczerze kochasz. Choć dzisiaj nienawidzisz swojego odbicia w lustrze, choć Twoje serce spowija mrok o którym mi, przyszłemu Tobie, trudno jest wręcz myśleć, wiedz tylko jedno: Nawet najciemniejsza noc się kiedyś kończy. Znów wychodzi słońce. Deszcz nie trwa wiecznie. Życie zwycięża. A Ty rodzisz się na nowo.
Twój Bartosz.